niedziela, 16 maja 2010

IWONA DEMKO o Dniach Cipki

Wiem, że Dni Cipki u większości ludzi wywołują uczucia sprzeciwu, kpiny lub trwogi i… właściwie zupełnie mnie to nie dziwi…

Myślimy o sobie jako o cywilizacji wysoko rozwiniętej, bo przecież latamy w kosmos, budujemy olbrzymie budowle, tworzymy sztukę. Jednak jeśli chodzi o znajomość tego, co najważniejsze, czyli naszego ciała, pozostajemy ciągle - niestety - prymitywni. Świadomie zamykamy się przed informacjami na ten temat, a w dodatku oburzamy się, kiedy ktoś chce nas z nimi zapoznać i oswoić. A właśnie w tym celu zostały zorganizowane Dni Cipki. Cieszę się, że jednak istnieją osoby, które chcą zmienić nasz prymitywizm w tej kwestii, i cieszę się, że zorganizowano Dni Cipki i że mogłam brać w nich udział. Myślę, że nadszedł najwyższy czas, aby skończyć z udawaniem, że wszystko wiemy, więc nie ma o czym mówić. Tak naprawdę w „TYM” temacie wiemy naprawdę nie wiele. A jego znajomość może zmienić nasze podejście do życia, może uchronić nas przed popadaniem w skrajności (na jednym końcu są nasza obecna ignorancja i trwoga, na drugim - instrumentalne wykorzystywanie swoich narządów płciowych, jak to ma miejsce np. w zjawisku „sponsoringu”). Mam nadzieje, że temat waginy w końcu stanie się normalny, poważny i traktowany z szacunkiem. Żałuję, że straciliśmy do waginy właśnie szacunek, który kiedyś mieli nasi przodkowie, czczący waginę jako magiczną bramę, przez którą każdy z nas przychodzi na świat. W chwili, w której utraciliśmy ten szacunek, utraciliśmy bardzo wiele…

Zastanawiam się, też dlaczego nie traktujemy z taką ignorancją innych części naszego ciała? A dlaczego ta magiczna część jest tak przez naszą wiedzę zaniedbana? Skoro nie trwoży nas oglądanie np. własnych zębów, to może w końcu czas obejrzeć to „wstydliwe” tajemnicze miejsce. Może to nie jest takie straszne, jak nam się wydaje…

W pierwszej połowie XX wieku w innym rejonie Polinezji przeprowadzono badania antropologiczne, które wykazały, ze wyjątkowym zainteresowaniem i szacunkiem darzą żeńskie genitalia Mangajowie. To pozytywne nastawienie znalazło swój wyraz w ich mowie. W języku Mangajów istnieją liczne określenia łechtaczki (między innymi kaka’i, nini’i, tore, teo) oraz pochwy (kawawa, mete kopapa, ‘ika). Co więcej, w odróżnieniu od angielskich, określenia mangajskie oddają jednocześnie wygląd żeńskich narządów płciowych. Różne kształty opisuje się poprzez modyfikowanie słów keo i keokeo. Określa się je zatem jako ostre bądź tępe; opisuje się, w jakim stopniu wystają i jak zmieniają się podczas erekcji. (…) Fascynacja żeńskimi narządami płciowymi wykracza, rzecz jasna, poza warstwę językową. Starszyzna przekazuje managajskiej młodzieży wiedze o seksie, narządach płciowych i sposobach dostarczania przyjemności. Naucza, jak osiągnąć równoczesny orgazm; mężczyźni dowiadują się, jak przed ejakulacją wywołać u kobiet orgazm wielokrotny oraz jak powstrzymać wytrysk. Być mężczyzną oznacza, między innymi, umieć zapewnić kobiecie trzy orgazmy podczas jednego stosunku. Jeśli mężczyzna nie posiadł tej umiejętności, oznacza to, ze jest leniwy, marnuje prącie i pozwala mu „zardzewieć” (…).

Fragment z książki Catherine Blackledge: Wagina. Kobieca seksualność w historii kultury, tłum. Katarzyna Bartuzi, Warszawa 2005.

www.iwonademko.art.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz